„Wyszedłem z koszulką i plecakiem”: tajskie wyzwanie XXL Arthura Kloppa z Antibes, który walczy w ten piątek w Bangkoku

Od swojej pierwszej zawodowej walki w 2020 roku, stoczonej w Montélimar, Arthur Klopp z Antibes przeszedł długą drogę. Wielokrotny mistrz Francji w kickboxingu, Klopp, postanowił dokonać wielkiego skoku w sierpniu 2024 roku. Udaje się do Tajlandii, do Phuket Fight Club, ośrodka treningowego na półwyspie Phuket. „Wyjechałem z koszulką i plecakiem” – zauważa.
Bez grosza przy duszy, ale z ugruntowanymi pomysłami. Wykuć sobie los na królewskich ziemiach „Kick”, w bezlitosnej dżungli, ale stanowiącej wyzwanie godne siły psychicznej tego chłopca o zdumiewającej wierze. Wymagało to mnóstwa ciężkiej pracy. Potu, wysiłku, raz po raz. Kłaść się spać o 22:00, wstawać o 6:00 każdego dnia i mieć motto po angielsku: „eat, train, sleep, repeat” (jeść, trenować, spać, powtarzać). Bez najmniejszego odstępstwa. „Nawet nie obchodziłem Bożego Narodzenia ani urodzin” – mówi ten rodowity mieszkaniec Cannes 20 stycznia 1997 roku.
Po siedmiu walkach i siedmiu zwycięstwach na ringach Syjamu przyszła nagroda: Arthur Klopp otworzył drzwi do Ligi Mistrzów Kickboxingu: ONE Championship, największego światowego cyklu zawodów kickboxingu, MMA i boksu tajskiego.
„Stoczyłem kilka naprawdę solidnych walk, dzięki którym zostałem zauważony” – mówi skromnie pochodzący z Antibes. Mówiąc wprost: porwał publiczność.
Podpisanie umowy z firmą ONE i pierwsze spotkanie stanowią zatem ogromne wyzwanie: już w najbliższy piątek, 25 lipca, około godziny 15:00 we Francji Arthur Klopp wejdzie na ring Maracany kickboxingu, stadionu Lumpinee w Bangkoku, areny o pojemności 5000 miejsc, która w 2015 r. zastąpiła starą Lumpinee z 1956 r.
Naprzeciwko, w wadze do 66 kg: Japończyk Ryota Nakano, gwiazda Kraju Kwitnącej Wiśni, mistrz RISE, jednej z największych japońskich organizacji.
„Budzi szacunek”Nawet się nie bał. Wręcz przeciwnie: to właśnie w wilgotnym upale Phuketu rodowity mieszkaniec Antibes przygotowywał się na wielki dzień. „Jestem gotowy” – powiedział Arthur Klopp.
Ostry jak brzytwa, obdarzony zadziwiającą szybkością działania, chłopiec wszystko osiągnął dzięki swoim zasługom i znalazł w Tajlandii miejsce spełnienia.
„Ten kraj nauczył mnie pewnych wartości i zapewnił mi wsparcie. Tutaj bycie bokserem budzi szacunek. Są nawet policjanci, którzy prosili mnie, żebym zrobił sobie z nimi zdjęcie”.
Jego trener z Antibes, Samir Saïdi, wybierze się specjalnie do Bangkoku, aby być w narożniku swojego podopiecznego na Lumpinee.
W rodzinnym domu w Antibes w piątek będziemy wstrzymywać oddech przed telewizorem. Papa Pascal gości wszystkich swoich przyjaciół... Artur już budzi podziw.
„Wyjazd z Tajlandii w takim stanie sam był ryzykownym przedsięwzięciem, które wcale nie było oczywiste” – mówi ojciec. „Cokolwiek wydarzy się w ten piątek, on nas zadziwia każdego dnia”. Tak trzymaj, Arthurze!
Nice Matin